poniedziałek, 10 listopada 2014

Chałwa. Część 1: sezamowa.

Ręka w górę kto nie lubi chałwy. Właśnie. Z tymże po przeczytaniu etykiet sklepowych co w składzie ma chałwa sezamowa, od razu ręce opadają. Niektórzy kupują za wschodnią granicą chałwę ukraińską/litewską/rosyjską ze słonecznika. Bo zdrowa, bo naturalne składniki. Jest przede wszystkim bardzo słodka, ale czy kupowana jest zdrowa... 
Jako alternatywę dla chałw kupowanych proponuję swoją domową. Obojętnie które ziarna wykorzystacie czy to będzie sezam czy słonecznik, a może i szlachetna dynia i tak jedynym co potrzebujecie to ziarna i miód. Zaczynamy od sezamu.
Bierzecie ziarno sezamu, ilość jaką chcecie. W sprzedaży spotkałam się z 300 g, 400 g i 500 g. Do tego bierzecie czystą, suchą patelnię i na małym ogniu, bez dodatku żadnego tłuszczu, lekko prażycie. Jak kolor zacznie wam się zmieniać na złoty, to przesypujecie do naczynia żeby wam się ziarno ostudziło. Jak ziarno będzie już chłodne, bierzecie młynek do kawy i mielicie ziarna. Wyjdzie wam taka gęsta papka, do niej dodajecie miód, ze swej strony polecam lipowy jako ten mniej słodki, mieszacie aż masa będzie plastyczna. Jeśli czujecie, że jest już słodka, a jeszcze kruszy się, to polecam dodać odrobinę przegotowanej wody, nie za dużo. Macie gotową podstawową chałwę, którą teraz wstawiacie do lodówki na minimum dwie godziny. I gotowe. Osobiście robiłam trzy wersje chałwy. Podstawę, 

                                                          drugą z rodzynkami,

a trzecią kakaową z rodzynkami i orzechami laskowymi. Teraz zależy wszystko od waszej wyobraźni i smaku. Smacznego!

2 komentarze:

  1. To jest z pewnością przepyszne, ale przeraża mnie ilość kalorii i podniesionego poziomu cukru :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądziłam, że przepis na chałwę jest taki prosty! Muszę go wypróbować na Święta:-)

    OdpowiedzUsuń